Na satelitarnym zdjęciu wyraźnie widać, że najbardziej znany obszar NYC- Manhattan- jest wyspą. Każday okręg dzieli się na dzielnice:
To podział Manhattanu:
A teraz do rzeczy:
Padam ze zmęczenia! Dziś cały dzień z Ala chodziłyśmy, okazaló się, że ponad 9 mil, czyli prawie 15 km! Zaczęłyśmy od przyjazdu na Grand Central z ich domu- pociagiem (nie metrem), który jedzie 25 min i kosztuje 7$ w godzinach po szczytowych (szczyt jest od rana do 9 rano i od 16 po południu do 20 i bilet w jedna stronę kosztuje wtedy 11$) z Mount Vernon.
Po zobaczeniu dworca centralnego, wzięłyśmy metro (subway) na Brooklyn, a konkretnie na Williamsburg i Greenpoint, pochodzić trochę po fajnych okoliach.
Co niedzielny "Brooklyn flea market", czyli pchli targ:
Spacerujac po Brooklynie można odnieść wrażenie, że jest menelsko, brudno i niebiezpiecznie. I tak też jest, z wyjatkiem bezpieczeństwa. Dzielnica ta jest mekka hipsterów i hipisów, którzy lubia takie niedomyte klimaty. Chociaż nie powiem- okolica ma swój urok, każda knajpka i kawiarenka przyciaga i aż chce człowiek zobaczyć co jest za następnym rogiem.
Polska dzielnica Greenpoint zatrzymała się w latach '80:
Na lunch poszłyśmy do polskiej knajpy (a jakże) o nazwie Karczma- otwierali o 12, my byłysmy 12.30 i ze 4 stoliki były zajęte. Godzinę później ludzie czekali za stolikami! Było smacznie, dużo i relatywmie tanio:
Ja wzięłam tatara za 9$, po półtora roku wciagałam go nosem, choć mięso mogło być bardziej zmielone
Ala zamówiła gołabki
I do podziału wzięłyśmy "talerz polskich specjałów":
Później metrem pojechałyśmy na wspomniany DUMBO- chciałam zobaczyć widok za dnia, następnie przejście na druga strone tego parku, czyli za zachód od miejsca gdzie byłyśmy:
Przejście Mostem Brooklyńskim na Manhattan:
Zobaczyłam World Trade Center Mememorial- dwie dziury w ziemi, na których miejscach stały wieże i nowy wysoki budynek nazywany "1 World Trade Center".
Główna częścią muzeum są dwa głębokie baseny - północny i południowy. W tych miejscach stały wieże WTC. Nietypowe fontanny. Hektolitry wody kaskadami spływają w dół. Wokół, na obramowaniach basenów, imiona i nazwiska prawie 3 tys. ofiar terrorystycznych zamachów 11 września 2001 r. W samych wieżach zginęło 2600 osób. Niezwykle symboliczny widok, jakby ludzkie ofiary spadające w dół. Przy basenach mini park, a w nim zasadzono pół tysiąca białych dębów, sprowadzonych z wielu miejsc USA. Jedno drzewo jest szczególne. Otoczone ogrodzeniem, gałęzie podwiąza. Ludzie tam robia sobie zdjęcie i pozuja uśmiechajac sie i pozujac, robiac selfie. Uważam, że nie wypada, myśle, że dla wielu ludzi to miejsce pielgrzymki.
Udałyśmy się następnie dalej na południe, by przejść słynna i jak sie okazuję- mała Wall Street, rzuciłyśmy okiem na Kościół Trójcy Świętej i totalnie padnięte pojechałysmy metrem na północ spotkać się z Julianem, który po pracy nas obebrał i pojechaliśmy do domu.
Hahah, widzę, że "Biedronki" są wszędzie :)
OdpowiedzUsuń