W minioną sobotę odbyły się tu zawody strzeleckie w amerykańskim skeecie. Wzięłam w nich udział dla zabawy, żeby trochę potrenować. Czym różni się skeet sportowy od anerykańskiego? Oto kilka przykładów: ciut inna kombinacja rzutków, mianowicie:
na 1. stanowisku strzela się dużą, małą, dublet.
na 2. - duża budka, mała budka, dublet
na 3.- duża, mała,
na 4.- duża, mała (ha ha, ale proste)
na 5.- duża, mała
na 6.- duża, mała, dublet (w tej kolejności),
na 7.- duża, mała, dublet
i na 8. duża i mała
Suma daje 25 i jest prostszy od "international skeet" jak amerykanie nazywają moją konkurencję. Strzela się tu ze składu, co dla mnie jest abstrakcją, za to jak oni widzą mnie składającą się na widok rzutka na ósemce to są w szoku jak można zdążyć się tam złożyć, przycelować i oddać strzał. Ale z zadowoleniem pokazuje im, że można. Przez to, że strzelają ze składu, nie używają kamizelek- na naboje mają te fajowe skórzane torby na biodrze, które u nas widać na strzelaniach parcourowych. Przed zawodami tego samego dnia można strzelić trening. Nie ma tutaj timera, czyli rzutek jest wypuszczany na komendę, a nie w czasie od 0 do 3 sekund po podaniu komendy jak to jest u nas w sportowym skeecie- kolejne ułatwienie dla Amerykanów. Ale z drugiej strony nie ma co się śmiać, bo Kim Rhode, 5-krotna amerykańska medalistka olimpijska w strzelaniu do rzutków, zaczynała swoją przygodę ze strzelaniem właśnie od konkurencji "american skeet". Wszystkie serie strzela się na tym samym polu i ma się na 100 rzutków (4 serie) 1,5 godziny czasu, czyli po strzeleniu 25 naboi doładowujemy amunicję i od razu idzie następna seria. Ja pod koniec byłam już zmęczona, ale dopiero w trzeciej serii zaczęłam myśleć i strzelać po swojemu, nie robiąc głupich i niepotrzebnych błędów, co zaowocowało normalnymi wynikami (24, 23).
5 standów skeeta, 5 trapa znajduje się na strzelnicy na którą jeżdżę od czasu do czasu w soboty potrenować . Oto link do strzelnicy United Sportsmen w mieście Concord- http://unitedsportsmen.com
Niby lokalne i nic nie znaczące zawody, ale u nas nawet na najbardziej znaczących zawodach w kraju, tylu ludzi nie ma. Swoją drogą, każdy tam jest przyjazny, każdy się ze mną witał i przedstawiał, kilku moich kolegów (każdy dobrze ponad 50 lat) przedstawiało mnie swoim znajomym, ludzie podchodzili i pytali dlaczego strzelam w kamizelce i skąd jestem (na kamizelce jak byk widnieje POL, ale czego się spodziewać o amerykanach..), także ogólnie bardzo miła atmosfera, wszyscy pomocni i otwarci. Wyobrażacie sobie, żeby ktoś wam w Polsce pożyczył broń na kilka serii co tydzień, bo nie macie z czego strzelać? No właśnie. Mi tu pożyczają swoje dubeltówki moi nowi znajomi bez problemu i jeszcze się cieszą, że ktoś nowy z nimi strzela i że mogą mi o swojej pasji poopowiadać.
I lunch wliczony w cene opłaty startowej (30$ za 4 serie, czyli 100 rzutków)- żeberka z sosem barbecue i uwaga- fasolka po bretońsku! Byłam głodna jak pies, więc zjadłam z przyjemnością i o dziwo było smaczne, bo na pierwszy rzut oka nie wyglądało zachęcająco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz