czwartek, 4 września 2014

WAKACJE! Fort Lauderdale, Floryda / VACATIONS!




Niedawno wybrałam się na wakacje na Florydę- w zasadzie była ona dodatkiem do Bahamów ;-) od dawna marzyłam, żeby popłynąć wielkim wycieczkowcem na wyspy Bahama, a że to na wschodnim wybrzeżu, postanowiłam przedłużyć wakacje i pozwiedzać coś więcej, skoro już byłam na drugiej stronie stanów. I tak oto wyglądały moje dwa tygodnie:

- 2,5 dnia w Fort Lauderdale,
- 4 dni w Miami Beach,
-4 dni na Bahamach,
-4 dni w Orlando.

Nie będę wam pisać o kosztach, bo spadniecie z krzesła- powiem tak: wycieczka nie tania, ale zobaczyłam wszystko co na Florydzie zobaczyć chciałam. Najdroższe tak naprawdę z takich jednorazowych sum do zapłacenia to był lot: San Francisco- Fort Lauderdale i powrót to 366 $ i rejs 4 dniowy wycieczkowcem 500 $. Reszta jakoś znośna, ale jak dodałam każdy dolar do siebie, to jednak okazało się, że trochę poszło. No ale nie o to chodziło, wybawiłam się świetnie, zwiedziłam mnóstwo rzeczy, poznałam multum nowych ludzi, słowem- niemalże wakacje życia (to już kolejne..)!

Podróżowałam jak zwykle sama, ale po pobycie w Los Angeles byłam spokojna, że poznam mnóstwo nowych ludzi w hostelach i tak też było. W tym poście opiszę mój pierwszy przystanek, jakim było FORT LAUDERDALE. 


Tam też lądował mój samolot z San Francisco, pozostało tylko w nocy dojechać do hostelu nad oceanem. Cena za noc wynosiła około 35$, do oceanu miałam 100 metrów. Poszłam się kąpać następnego dnia po przyjeździe myśląc, że zanurzę tylko palec u stopy (nauczona, że Pacyfik który mam na zachodnim wybrzeżu jest lodowaty o każdej porze roku), a tu się okazało, że woda w Atlantyku była jak zupa, ciepła i nie dająca za bardzo ochłody. Miła odmiana leżeć na plaży i faktycznie móc popływać w oceanie, a nie tylko na niego patrzeć. 
Pierwsze co mnie uderzyło po przylocie i to dosłownie była nie tyle sama temperatura powietrza (przyleciałam o północy, więc było znośnie), ale jego wilgotność. W ciągu dnia szukałam klimatyzacji, cień to to była podstawa. Po prysznicu nie wiedziałam czy jestem niedokładnie wytarta czy już znowu zdążyło się ciepło do mnie przykleić. Gdybym wiedziała, że w sierpniu jest tam tak gorąco (wiedziałam, że jest ciepło, ale żeby aż tak?!) to bym nie pojechała. Sami mieszkańcy Florydy mówili, że u nich jest albo gorąco albo bardzo gorąco, innej pogody nie ma i że ja trafiłam na to drugie (wow). Temperatura sięgała około 35 stopni, ale wilgotność 85% dawała się we znaki i to bardzo. Dodam, ze pojechałam tam w porze huraganów (upsss), ale widziałam raz w nocy deszcz, po którym o poranku nie było śladu. Pomijając pot i uczucie zagotowanego mózgu, rozkoszowałam się każdym dniem na Florydzie! Poniżej zdjęcia Z przystanku numer 1- cały dzień spędziłam na tak zwanej "wodnej taksówce", która za 20$ obwoziła turystów, ale i mieszkańców po kanałach wodnych, zresztą Fort Lauderdale nazywany jest (z przesadą) Wenecją Stanów:

------------------
I'm super lazy lately with translating it all to English, but what you guys need to know- don't go to Florida in September. It was 35 degrees Celsius everyday and humidity around 85% and that what actually was killing me.. I was too hot all the time, even nigh didn't give you any rest. Air con everywhere, always. But it was great vacations, I would definetely come back there but when it's colder! (if ever..). I spend 14 days in Florida:

 -2,5 days in Fort Lauderdale,
- 4 days in Miami Beach,
-4 days in Bahamach,
-4 days in Orlando.

I will start posting pictures from that trip with first stop that was FORT LAUDERDALE, called Venice of the States, because of the canals:


A oto część kanałów. Dla lepszego wyobrażenia sobie jak to wygląda, fajne zdjęcie pod spodem (nie mojego autorstwa), z prawej strony ocean, a po lewej kanały:



No to zaczynamy przygodę!/ Let's get it started!



Wodna taksówka/ Water taxi


Jagodowe naleśniki na śniadanie/ blueberry pancakes for breakfast






Park narodowy


Port Evergaldes, jakiś super wielki i nowoczesny i coś tam coś tam



Można było wysiadać na wielu przystankach taksówki wodnej, ja się skusiłam na jeden, ale nie była to jakaś wielka atrakcja



Jaszczur



Mosty zwodzone wszędzie!






To chyba był pierwszy wybudowany hotel w okolicach kanałów w Ft Lauderdale



Horrendalnie drogie domy..


..i jachty





Aligator na tarasie



Ta chata jest warta 30 milionów zielonych! Ktoś znany (mało, skoro nie pamiętam) podarował go swojej chrześniaczce z okazji ślubu






Ten dom należy do kogoś z futbolistów, albo trenerów, oczywiście nie pamiętam, ale posiadłość składa się z 5 domów a to po lewej niebieskie, taka zadaszona altanka- jest ozdobiona prawdziwym złotem




Altanka ze złotem



















Piniunchy wszędzie









Piękna para i piękne zdjęcia ślubne


Dla wtajemniczonych- mi się to skojarzyło z mieszkaniem Dextera







Generalnie- hajsu grubo, wszędzie to widać, kapitan taksówki opowiadał do kogo należą poszczególne domy i większość to sławy, albo biznesmeni którzy zrobili dolary na Budweiserze abo keczupie. (Osobiście nie miałabym nic przeciwko być keczupową królową, żeby tam zamieszkać)


Dzień dobiegł końca i następnego poranka po 9 miałam autobus miejski do Miami, który za 5 dolarów podwiózł mnie 50 m od hostelu. A w Miami to dopiero się działo.. hoho! Post wkrótce, bądźcie czujni!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz