Widoki na wszechobecne pola golfowe
Na weekend jadę nad Lake Tahoe, gdzie moja rodzina u której mieszkam ma domek- letniskowy do pływania łódką po jeziorze latem i na zimę do jeżdżenia na nartach...
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tahoe i więcej po angielsku:
http://en.wikipedia.org/wiki/Lake_Tahoe
Co jeszcze? Starbucks na każdym kroku, to nie jest ekskluzywna kawiarnia jak wszystkim się w Polsce wydaję, tylko zwykły badziew gdzie każdy chodzi- przynajmniej tutaj. Ludzie są grubi, ale już wiem dlaczego- oczywiście, bo ŻRĄ, ale przyznać muszę, że tu nawet Fanta jest słodsza i to na tyle, że ja jej upić nie mogę. Wszystkie etykiety w supermarkecie trzeba czytać, wszystko ma mnóstwo cukru. Mają np. jogurty 0% tłuszczu, ale jak się doczyta to 7 g cukru, dramat. Chleb ciemny (rzekomo), oczywiście krojony ma 8 g. Tu wszystko jest gotowe, od razu do włożenia do mikrofalówki. Ryż ciemny w opakowaniu już ugotowany, tylko do podgrzania? Proszę bardzo! Pokrojone jabłka w małe części bez konieczności rzeźbienia i brudzenia się? Proszę bardzo! Nie wiem czy to wynika z ich lenistwa, czy tak sobie ułatwiają życie, ale ja cały czas jestem w szoku i wszystkiemu się dziwie.
Z drugiej strony, wszędzie widzę ludzi, którzy biegają, jeżdża na rowerze albo- co ciekawe- po prostu chodzą, ale nie spacerując, tylko ubrani w Nike zamiast joggingu intensywny spacer. W sumie lepsze niż nic, więc plus dla nich.
Mam korty tenisowe niby pod nosem, ale wszędzie muszę jechać tu autem, bo osiedle jest tak wielkie. Wchodzę i po prostu gram na jednym z 12 kortów do wyboru, ot tak. Basenu 8 torowego, również w Country Clubie, do którego już też należę jeszcze nie sprawdzałam, ale dodam, że jest podgrzewany przez cały rok, więc pewnie po powrocie z Tahoe skorzystam ;-)
Pokochały mnie 2 chihuahua (cziłały)- jedna do Daisy nierasowa i przez to chyba mądra, a drugi to Fergie, głupi straszliwie- i śpią ze mną codziennie w łóżku albo w swoim małym dosiebisku które stoi tuż obok mojego wielgachnego łóża.
Kubraczki. Dodam, że ten pies po prawej to nie suka..
Ciekawostka- my mamy karmniki dla wróbli, oni specjalnie pojemniczki przy oknach ze słodkim płynem dla.. kolibrów. Tak, jak zobaczyłam pierwszego na żywo kolibra za oknem pijącego i trzepoczącego skrzydełkami to mi łyżka wpadła do jogurtu. Raz na jakiś czas przylatuje jakiś żeby się napić- są piękne! A po angielsku nazwają sie hummingbird, od dźwięku jaki wydają ich trzepoczące skrzydła (hummmmm).
Jest przesympatycznie, rodzina miła i bardzo ułożona, miejsce jest zjawiskowe, chyba nic więcej chcieć nie można.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz