Ostatnio po raz kolejny zostałam zapytana o różnice pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, a Polską/Europą. Trudno było wymienić wszystkie w 3 minuty i pomyślałam, że można z tego zrobić ciekawy post.
Co uważam, za nietypowe będąc Europejką mieszkającą w USA:
1. Zwrot "jak się masz", jako przywitanie, nie pytanie.
Jeśli sprzedawca mówi do Ciebie "how are you", tak naprawdę nie pyta co u Ciebie, tylko mówi "cześć". Wiele ludzi nie wiedząc o tym, wdaje się w monolog co u nich słychać, albo jak się czują- (tutaj nikt o tym nie chce słuchać) i są zdziwieni, gdy nie otrzymują odpowiedzi.
2. Kostki lodu
Amerykanie są zniesmaczeni temperaturą wody podawanej w knajpach w Europie (letnnio-zimna), tak tutaj dziwnym dla mnie jest napój wypełniony po brzegi lodem. Nawet nie mówię o drinkach w klubach, ale nawet zwykła cola jest pełna lodu. A przez pełna to mam na myśli 70% lodu i 30% napoju, więc po kilku łykach niewiele w szklance pozostaje.
3. Darmowe dolewki
Pamiętam kiedyś Pizza Hut wprowadziła darmowe dolewki, ależ to był hit i niedowierzanie! Tutaj to jest normalne. Zamawiasz lemoniadę, mrożona herbatę, czy nawet wodę- jesteś w połowie szklanki, a już kelner zdążył Ci dolać do pełna na nowo. Co śmieszne i dziwne, mimo dolewek, ludzie i tak zamawiają rozmiar duży napojów, czyli large (dla nas to jest jak wiadro, nie przesadzam)
5. Porcje jedzenia
Są po prostu ogromne. Sałatka na przystawkę jak porcja obiadowa. Dlatego popularne tutaj jest proszenie o pudełka, ale nie istnieje to nigdzie indziej jak w USA, bo w reszcie krajów porcje są normalne i nie ma czego zabierać do domu.
5. Niektóre kombinacje jedzeniowe
Na przykład pianki i słodkie ziemniaki, czy napój gazowany z gałką loda (najczęściej cola z lodem waniliowym, fuj), bekon podawany do naleśników, czy syrop klonowy do bekonu. Najdziwniejsze jest podawanie ziemniaków w różnej postaci do śniadania.
Kanapka i "hash brwowns", czyli starte podsmażone ziemniaki
6. Drogie usługi
W Stanach ubrania, kosmetyki i tego typu rzeczy są relatywnie tanie w porównaniu do Europy. Natomiast wszelkie usługi są horrendalnie drogie. Podcięcie włosów z umyciem i ułożeniem- od 50$. Wymiana zamka w torebce- 20$. Zmniejszenie zegarka- 12$. I tak ze wszystkim! Żelowy manicure: 35$ (a to jeszcze nie najdrożej!), zwykły pedicure- 28$. I nie wolno zapomnieć, żeby zostawić co najmniej 20% napiwku osobie, która nas obsługiwała!
7. Napiwki
Tutaj w Stanach daję się napiwki, ponieważ to klient ma dopłacać do wypłaty pracownika, stąd też pracodawca daje mu mniej pieniędzy. Czyli dajemy pracownikowi część pensji, a nie traktujemy napiwku jako pochwały za dobrze lub wspaniale wykonaną pracę. Dla mnie to jest kosmos. Tu się płaci napiwek nawet, gdy z obsługi nie jest się do końca zadowolonym.
8. Podatki
Inną cenę widzisz na półce w sklepie, a inną cenę płacisz przy kasie. Debilizm. Po prostu nie podawane są ceny z podatkiem w sklepie, dopiero kasjer nabija procent podatku i wychodzi suma. Strasznie irytujące.
9. Monety
Monety Euro mają wartość na każdej z nich- proste i oczywiste, że aż nie trzeba o tym myśleć. Tutaj natomiast, jest inaczej. Mamy dolara w monecie (chciałam wam pokazać zdjęcie, bo gdzieś go mam, ale mi go jak na złość wcięło), half dollar, czyli 50 centów (nigdy nie widziałam). Dalej "quarter", czyli quarter dollar (ćwiartka)- 25 centów, jest to prawie największa moneta. Poźniej (idę wielkością, nie nominałem) jest 5 centów, dalej "one dime", czyli 10 centów i na końcu one cent, czyli 1 cent. Przez półtora roku nadal nie umiem ich odróżnić, poza centem, który jest rdzawy i ćwiartką, która jest największa. Dziwne dla mnie jest to, że moneta o większym nominale, jakim jest 10 centów jest fizycznie mniejsza niż 5. Nie ma to jak sobie komplikować życie.
Z ciekawostek dotyczących monet- każda ćwiartka ma na odwrocie inny stan i ludzie tutaj kupują takie specjalne klasery i próbują uzbierać quartery z całych USA:
Ta jest z północnej Dakoty i przestawia gorę Rushmore.
10. Klimatyzacja
Wszelkie sklepy i ogólnie budynki są ustawione na arktyczne temperatury w środku. Na zewnątrz jest 35 stopni, w środku 17 i tak wszędzie.
11. System miar
O zgrozo.. Cała reszta świata przyjęła system metryczny i ma się on świetnie, ale nie tutaj. Próbowano w latach 70', ale ludzie w ogóle nie potrafili się przyzwyczaić ani nauczyć (zresztą podobnie byłoby w Europie gdyby nas próbowano nauczyć ich systemu). Tak więc nie ma tutaj stopni Celsjusza, tylko stopnie Fahrenheita, czyli nie mówi się tutaj, że jest 20 stopni (C), tylko 70. Bardzo długo zajęło mi przestawienie się temperaturowo, a to jeszcze pikuś! jest łatwy wzór na stopnie: X Fahrenheita - 30 i sumę podzielić na 2, czyli np. jest 90 stopni F, ile to C? 90-30=60 i 60 dzielimy na pół, co daje 30 i mniej więcej tyle jest stopni Celsjusza. Dalej jest waga- nie ma kilogramów, są funty. Ale to w miarę proste jest, bo funty dzielimy na pół i mniej więcej są kilogramy (10 lbs to 5 kg). Odległości- mile. 1 mila to 1,6 kilometra. Są jeszcze stopy (feet), ale to już zbyt skomplikowane, a także inne miary na określenie wysokości czy głębokości- nie mam na ten temat zielonego pojęcia i jak fryzjer mówi, że zetnie ileś cali (inches), to proszę żeby pokazał palcami ile to, bo nic mi to nie mówi ;-)
12. Karty kredytowe/ debetowe
Nawet za gumę do żucia idzie tutaj zapłacić kartą. Nie ma mowy o czymś takim jak "zapłata kartą od 10$".
13. Wielość opcji
Całe alejki napoi, 7 firm mleka, smaków oreo chyba z 30- wszystkiego jest masa, wybierać można godzinami.
14. 24. godzinne sklepy i drive thru
Wygoda wydaje się być naczelną zasadą w tym kraju. Sklepy są otwarte 24 godziny na dobrę, 7 dni w tygodniu. I nawet nie tylko sklepy, ale i siłownie. Do tego największym zaskoczeniem było dla mnie drive thru, czyli nie wysiadając z auta, można także załatwić kilka rzeczy. I tak mamy w Stanach drive thru w niektórych bankach:
Ale także w aptekach:
15. Pełnoletniość
Tutaj można pić alkohol i kupić papierosy mając skończone 21 lat. Ba, nie można wejść do baru nie mając 21 lat, co jest najgorsze, bo wielu ludzi chętnie by wyszło ze znajomymi do miasta, nie koniecznie musząc pić, ale im nie wolno. I stąd tak wielu młodych ludzi bierze narkotyki, bo łatwiej jest im je kupić, niż piwo w sklepie. No i zapomnijcie, żeby tutaj można było pić na ulicach. Tylko w kilku miastach jest to możliwe: oczywiście Las Vegas w Nevadzie czy Nowy Orlean w Louisianie, a także jeszcze w 3 albo 4 innych miastach.
16. Imprezy
Kluby są zamykane o 1.40, goście do godziny 2 nad ranem muszą opuścić lokal. To było najdziwniejsze na pierwszej imprezie, myślałam, że coś się stało i zamykają lokal tak wcześnie. Jak się później okazało, prawo nie pozwala bawić się dłużej. Tym bardziej jest to dla mnie dziwne, bo w Polsce często na imprezę wychodziło się po północy i bawiło do rana. Nie w Stanach! Do tej pory byłam w jednym klubie w San Francisco, który był otwarty do 3 nad ranem.17. Odległości
Wszędzie jest daleko! Wszędzie trzeba zabierać auto. Jazda 20-30 min, żeby się spotkać na kawę, to norma. Dla mnie ciągle rzecz, do której nie mogę się przyzwyczaić. I nie ma tutaj komunikacji miejskiej, którą można by jeździć- każdy ma auto. W każdy weekend, w którym chodzę na imprezy z koleżankami, to spotkamy się w środkowym punkcie na mapie od każdej z nas i wtedy jedziemy jednym autem do klubu. Czyli i tak nikt nie pije. Ekonomicznie i zdrowo ;-)18. Trzęsienia ziemi
Jak wiadomo, w Kalifornii są trzęsienia ziemi. Dziwne dla mnie oczywiście, zwłaszcza, że jedno jedyne, które poczułam (ponoć są delikatne co najmniej raz w tygodniu) było w środku nocy i na tyle mocne, że mnie obudziło. Jakby jakiś olbrzym chwycił budynek i nim trząsł.
Co dla mnie jest numerem jeden wśród odmienności?
Myślę, że system miar jest najbardziej skomplikowany, bo zupełnie inny. Miejsce drugie ma wielkość porcji jedzenia, a trzecie niepodawanie cen w sklepach od razu z podatkiem.
Super notka! :)
OdpowiedzUsuń