Święto Dziękczynienia (Thanksgiving Day lub Thanksgiving) – święto obchodzone w Stanach w czwarty, czyli ostatni czwartek listopada (w Kanadzie w drugi poniedziałek października) jako pamiątka pierwszego Dziękczynienia członków kolonii Plymouth w 1621. Pielgrzymi, którzy przypłynęli do Ameryki na pokładzie statku Mayflower, byli członkami Angielskiego Kościoła Separatystycznego (odłamem Purytanów). Wcześniej ruszyli ze swych domostw w Anglii i pożeglowali do Holandii (Niderlandów), aby uciec przed prześladowaniem religijnym. Tam cieszyli się większą tolerancją religijną, ale w końcu rozczarowali się holenderskim sposobem życia, uznając go za bezbożny. I tak pielgrzymi wylądowali na Skale Plymouth 11 grudnia 1620 roku. Po pierwszej ostrej zimie, do początku kolejnej jesieni zmarło 46 ze 102 osób zaokrętowanych na "Mayflower". Ale ponieważ żniwa 1621 roku były obfite, koloniści postanowili uczcić to świętem wraz z 91 Indianami z plemienia Wampanoagów (ang. Wampanoag), którzy wraz z wodzem Massasoitem pomogli im przetrwać pierwszy rok. Świętem narodowym ogłosił je w 1863 roku prezydent Abraham Lincoln. Tyle z lekcji historii, a jak to wygląda naprawdę?
Otóż będąc w Stanach już ponad rok (!) miałam okazję świętować wszelkie tutejsze święta. Dla Amerykanów (nie chcę generalizować o całym kraju, będę mówiła o tych co znam) święto to ma kluczowe znaczenie. Dla naszej polskiej kultury to jednak Boże Narodzenie jest najważniejsze i później Wielkanoc (mimo, że od strony religijnej jest na odwrót). Przynajmniej u mnie w domu Gwiazdka jest świętem rodzinnym i spokojnym. Tutaj takim rodzinnym i ciepłym świętem jest właśnie święto dziękczynienia. Jeśli idzie o Gwiazdkę w Stanach, to bardziej chodzi i prezenty i cześć, nie ma chodzenia do rodzin po domach i spędzania wspólnego czasu, a co dopiero na Wielkanoc- śniadanie zjedzone i po świętach.
Święto dziękczynienia jest tu celebrowane intensywnie, robi się zakupy kilka dni wcześniej, przygotowuje warzywa i kupuje wielgaśnego indyka (nasz ważył 11 kilo..). To w tym okresie bilety lotnicze są najdroższe, a ulice najbardziej zakorkowane. Amerykanie spędzają ten dzień na jedzeniu, choć czwartkowy obiad często przeradza się w weekendowe obżarstwo. A co się jada na taki posiłek? Tradycyjnie pieczonego indyka, a cała reszta dań zależy już tylko od wyobraźni domostwa. U mnie było purree z kalafiora (pychota), pieczone ziemniaki (normalne), jak i słodkie (nie lubię), zielona fasolka, sos żurawinowy do mięsa i wielka szynka miodowa w jedynym kawałku. Na deser było ciasto marchewkowe lub orzechowe, co kto lubi.
Elegancja Francja
Dekoracje
Pamiętacie odcinek Jasia Fasoli, gdy on przygotowywał indyka? Tam też pojawiły się te cukierasy typowa brytyjska rzecz. Po angielsku nazywa się to "cracker", od łamania. (CIEKAWOSTKA- dowiedziałam się, że jak murzyn powie do białego "cracker", to to jest obraza na miarę słowa "nigger" dla niego). Dwie osoby ciągną takiego cukiera w przeciwne strony i bum- rozrywa się na dwie części i jedna osoba wygrywa mały gadżet w środku (mini talia kart do gry, mini kompas, itp.) plus dwa dowcipy i zagadkę, np. jak się nazywa dziecko łabędzia. Do tego papierowa korona i zabawa gotowa.
Tort (marchewkowy) gigant
A po lewej ciasto "pecan pie" z orzechami w smaku podobnymi do włoskich, ale słodszymi
Uczta!
A po obiedzie.. czarny piątek, bardziej znany jako Black Friday– tuż po Dniu Dziękczynienia, najczęściej określany początkiem sezonu zakupów przed Bożym Narodzeniem. Myślcie piątek, to co ona pisze, że po obiedzie w czwartek? Otóż od kilku lat kształtuje się tendencja, że czarny piątek zaczyna się..w czwartek o godzinie 18! Z jednej strony słyszałam głosy w wiadomościach, że ludzie się buntują twierdząc, że to święto rodzinne i sprzedawcy powinni być w domu z rodzinami, a nie pracować za kasą, ale z drugiej strony tłumy w czwartki są ogromne, chyba większe niż w sam piątek. Nie mam porównania do zeszłego roku, bo byłam w tym czasie w Disneylandzie, ale w tym roku pojechałam w piątek kupić elektronikę, bo okazję były naprawdę dobre. W południe w piątek sprzedawca mnie niemalże wyśmiał jak zapytałam o dany produkt, powiedział, że wszystko wyprzedano dzień wcześniej. Inna osoba powiedziała mi, że w czwartek koło 19 stała w kolejce 2 godziny, żeby coś tam kupić. Kuriozum. Z jednej strony wart sobie zadać pytanie czy dla 30$ (czasem mniej, czasem więcej) warto stać w kolejce kilka godzin.. Ja bym nie stała. Cały piątek spędziłam na zakupach, ale było to bardziej chodzenie po sklepach niż samo nabywanie produktów, bo wielkich promocji nie było. Ani też tłumów jak na filmach z supermarketów zrobionych telefonem. Ale wyobrażam sobie takie tłumy w czwartek wieczorem. Ja kupiłam sobie ciuch w Abercrombie & Fitch, bo była przecena 50% na cały sklep, ale szczerze mówiąc, takie wyprzedaże są kilka razy do roku, więc to nie coś, czego się spodziewałam w Czarny Piątek. Tak samo sklep Old Navy (brat Banana Republic, chyba w Europie ich nie ma), 50% przeceny na cały sklep i tak na przykład legginsy na siłownie przed przeceną kosztowały 30$, a po 15$, ale kolejka jakby kosztowały 2$ i stania na półtorej godziny, ja bym po prostu zrezygnowała.
Pojechałam do outletu w piątek i to był błąd, kolejki Azjatów do wszystkich markowych sklepów dłuższe niż mur chiński. Nie, dzięki.
W sklepie Fossil była fajna promocja i nie było aż takich tłumów, przynajmniej można było wejść do sklepu bez kolejki (...). Wszystko 50% taniej i to już się robi fajne, za zegarek o wartości 80$ zapłacić 40$ to już warto.
I tak minęło Święto Dziękczynienia, w czwartek przed obiadem rano poszłam na siłownie na zajęcia spinningu (rowery) to byłam 14. na liście rezerwowej.. Chyba wszyscy chcieli coś spalić na zapas ;-) Jest to fajne, rodzinne święto, nie związane z żadną religią i myślę, że dlatego też jest takie popularne i obchodzone przez wszystkich bez wyjątku.
Przy obiedzie każdy mówił za co jest wdzięczny w tym roku. Fajna sprawa raz na jakiś czas zadać sobie to pytanie i odpowiedzieć, chociażby w myślach!
- "A ty za co jesteś wdzięczny?"
- "Za wegetarian"